Wiersze,
rodzące się w codziennej niecodzienności... chwilach
radości przeżywania Pełni, chwilach trudu doświadczenia
bycia człowiekiem - z przedziwną mocą przypominają o
celu, do którego zdążamy. Zapraszamy
do refleksji!
Poezja
s. Moniki Samol
W morzu
Twego milczenia
pozwól moją głowę zanurzyć
zmęczoną tęsknotą
za Twoim pokojem
a krople ciszy poranną rosą
na pączkach osadzoną
niech
na spieczonych ustach
wierszem się zrodzą
jak
wyszeptaną modlitwą
Różaniec
Zwykle
niedojrzałymi
opuszkami palców
dotykam wielkich tajemnic
i w dłoniach drżących trzymam
bukieciki chabrów
co paciorkami się stały
w wędrówce ku Tobie
bądź pochwalona
przez pozdrowienie Gabriela
szept modlitwy
zapalonej świecy -
bądź pochwalona przez usta człowieka
którego serce
z Bogiem rozmawia
Na
jerozolimskich ścieżkach
bose stopy
o kamienie wiary kaleczę
i z tęsknotą szukam
śladów Twoich stóp
co ku Zbawieniu zdążały
i dłonią omdlałą
Kroplę Krwi
z Krzyża upadłą podnoszę
w słońcu zastygłą -
tę samą
codziennie na ołtarzu
w Hostii ukrytą
Wszystko
mi mówi
że istniejesz
ciemne prezbiteria katedr
z Tabernakulum w głębi ukrytym
naręcza promieni
przenikające smukłe okiennice
kroki zbliżającego się wieczoru
co niebo śladami gwiazd pokrywa
lekkość mgły
jak poranne psalmy
zapach polnych ziół
przy przydrożnych kapliczkach
wyraźne rysy
twarzy bliskiego człowieka
i ten Krzyż co drzazgą
rani brzegi serca
Ten - mówi najwyraźniej
Tutaj
nocą
Święci schodzą z obrazów
przy największym świetle
co jasność z Monstrancji rozpromienia
podnoszą modlitwy upadłe
na świątyń posadzkę
i w skrawek chleba
je wypiekają
co o świcie
w Hostię się zamienia
Tam
gdzie pacierza
uczuła dobra matka
i prostym zdrowaś
otulała wypiekane chleby
tam gdzie drogi ludzkie
zeszły się z Bożymi
by
już na zawsze
na Bożych pozostać
w tamte miejsca
mnie zabierz
gdzie wiarą
przepojone malwy
przez okna
pochylonej izby zaglądają
by posłuchać rozmowy
nadziei z miłością
W delikatności
kwiatów
zakwitłych na łące
w ortografii nieba
co obłokami
pisze listy ziemi
w wilgotności powietrza
otulającego moją głowę
w cieple serca
co rytmem Twej miłości
bije dla drugiej osoby
w ciszy wieczoru
wypełniającej najdalsze kątki
czuję że jesteś
tuż tuż Panie
Pośród
skał
Noszących w sobie
jęk konania
Krzyż wbito
z rozpiętym Ciałem
co ramionami
chwyta Niebo
Ziemi
a wiatr
przez szczeliny drzewa
wyżłobionymi gorącymi łzami Magdaleny
Zbawienie
ludziom rozsiewa
* * *
przed
Krzyżem Twoim
moją głowę
poszarpaną myślami
pochylam
w najszczerszej adoracji -
Wielki Piątek 28.03.97
Pierwsze
promienie słońca
rosę pobudziły
na trawie
a w dłoniach
zapłakanej Magdaleny
kwiaty zajaśniały
wschodem Poranka
i serce mocno zabiło
na głos znajomy
a radość z tego spotkania
poruszyła muzykę dzwonów
roznosząc po świecie
wieść Tego Zmartwychpowstania -
Niedziela Wielkanocna 30.03.97
To
tak niedaleko stąd
skrawek spękanej ziemi
od kiełkujących nasion
błękit nieba
rozlany w górskim strumyku
płonące drzewa
w promieniach zachodzącego słońca
świeżość mgły
spod której
zadziwionym oczom
Hostia się wyłania
by serca miłości nauczyć do końca -
to wszystko przecież tutaj
przy mnie
w odległości bliskich dłoni
Na
ziemi
co kwiaty rodzi i leśne runo
i miłość
w powietrzu
co skrzydłami ptaka rozcięte
jak
spadającym deszczem
w drzewach
co codziennością pochylone
z trudem wyginają wierzchołki ku niebu
w modlitwie świątyń
co w Tabernakulum zostaje
szukam Cię
Stwórco serca mojego
Tutaj
skowronki
godzinki śpiewają
Matce Boskiej
wonią konwalii
miłość rozsiana po ogrodzie
młodzieńcze pragnienia
żywym pędem
wrastają w winnicę Chrystusa
niebo rozświetlone
promieniujące jasnością
połamanego Chleba -
tutaj
za klasztorną bramą
Bóg
w samym sercu mieszka
jak
w żywym Tabernakulum
W ciszy
nocy
rozgwieżdżonej tysiącem gwiazd
przypisanych ludziom
płacz słyszę
to matka ziemia płacze rosą
wydając na wolność
owoc obumarłych ziaren
a
w moje serce miłość wkłada
o zapachu kruszyny Chleba
i smaku gorzkich winogron
Pozdrawiam
Cię
w przebudzonym
śpiewem ptaków poranku
w promieniach słońca
rozrzuconych po zielonych liściach
we łzach
co rosą się stają na moich rzęsach -
pozdrawiam Cię
w grudkach rozoranej ziemi
w kiściach dojrzałych winogron
i pszenicy zdobiącej pola
i w sercu swoim
co przed cudem Eucharystii
rnilczeniem klęka
Pani
Gietrzwałdzkiej
Ciepłem
aksamitu
otulą mnie
bazylik sklepienia
serpentyną ceglanych kolumn
łagodnie
niewidzialne spłyną łaski
Święci - ze ścian wielu
traktat napiszą
o świętości życia
- na nich historia
rozłoży swe księgi -
a pośrodku
Matka pozostanie
zawsze ta sama
łaskawa uśmiechnięta
milczeniem zrodzi
na ołtarzu Słowo
i w opłatku zamknięte
Poranione Serce
miłość wyzwoli nam z rąk
dla
Ciebie
milczenie sosny
co najwyższa
do Boga
modlitwę zanosi
na swoich ramionach -
śpiewy skowronków
zwiastujących
wiosnę Kościoła -
łany pszenicy
co
z tęsknotą czekają
na cud Eucharystii -
błękit płaszcza
Najświętszej Panienki
co niebem i schronieniem
nad Twoją głową
i tych gwiazd dwanaście
co różańcem się stają
w bliskich dłoniach
niczym błogosławieństwo