wstecz
LISTY | ROZMOWY
|
ŚWIADECTWA
Rozmowa
z najmłodszą misjonarką s. Cecylią Rypina
To
jest naprawdę "moja" Ziemia, którą kocham...
- Siostro Cecylko, od kilku zaledwie lat jest Siostra na misjach,
a na wakacjach w Polsce po raz drugi. Czy mogłaby Siostra podzielić
się swoim doświadczeniem powołania w powołaniu?
|
-
Tak, bardzo chętnie. Jestem dopiero sześć lat na misjach, ale
czuję się, jakbym tam była od dawna. Powołanie misyjne jest
ważnym doświadczeniem życiowym w moim powołaniu zakonnym służek
Niepokalanej. Do tej pory nie zastanawiałam się i nie starałam
się określać szczegółów, jak ono się rodziło. Szłam po prostu
za wołaniem, które słyszałam w sercu. Trudno jest to wypowiedzieć.
Na mojej drodze nie wydarzyło się nic spektakularnego, ale pragnienie
służenia najbiedniejszym było tak jasne, iż nie miałam wątpliwości
co do kierunku, w którym powinnam iść.
|
-
I to Światło zaprowadziło Siostrę do Rwandy. A jakie zadania zostały
Siostrze powierzone na tamtej Ziemi?
- Chciałam
najpierw zauważyć, że nie jest to dla mnie "tamta" Ziemia,
tylko to jest naprawdę "moja" Ziemia, którą kocham i do
której już jutro z radością wracam. A szczególnym zadaniem - oprócz
tego podstawowego, jakim jest modlitwa - to praca wśród niepełnosprawnych.
-
Czy taka była również największa potrzeba środowiska?
- Wydaje
mi się, że tak. Głęboko poruszyła mnie bieda, a nawet nędza, która
dotyka tych ludzi.
-
Jakie są jeszcze "biedy" ludzi, z którymi Siostra się spotyka?
- Myślę,
że pierwszą jest bieda duchowa. Nie trudno zauważyć ludzi, którzy
utracili sens życia oraz takich, którzy dla własnych korzyści wystawiają
innych na cierpienia; błyszczą gasząc światło w sercu swego brata
- Ci są najbardziej ubodzy! Pracując z osobami niepełnosprawnymi,
głuchoniemymi spostrzegam, że ich godność jest pomniejszana, deptana,
a oni sami żyją w poczuciu niższości. Żebrzą o jedzenie, bo głodują.
Brakuje im bardzo wielu środków do życia, ale posiadają "coś",
co wielu "normalnych" ludzi utraciło, a mianowicie: prostotę
i radość!
-
Tego chyba możemy się od nich uczyć.
- Tak
jest naprawdę. Ja ich uczę szycia i zabiegam o to, by mogli zdobyć
jak największą wiedzę, ale też sama uczę się od nich cierpliwego patrzenia
na człowieka. Tak naprawdę to oni przyszli do mnie, stali się wyzwaniem
do walki w obronie godności człowieka. I to pragnę w swoim powołaniu
realizować. Pośród nich obrazowo rozumiem słowa, że Jezus nie ma dziś
rąk i dlatego potrzebuje moich, by służyły..
-
Jezus nie ma innych ust...
- W kontaktach
z głuchoniemymi i niepełnosprawnymi te słowa pamiętam najbardziej.
-
W jaki sposób możemy i my być "uczniami w tej szkole", czyli
misjonarzami pozostającymi w naszych środowiskach i współpracującymi
z Siostrą w tym pięknym dziele Kościoła?
- Możliwości
jest bardzo dużo, a właściwie tyle, ile jest nas. Bóg w swojej mądrości
i twórczości nie powtarza się i do każdego człowieka mówi bardzo osobiście.
Nawet jeżeli zewnętrznie wykonujemy podobne prace, to Duch Święty
naszemu działaniu daje swoisty koloryt, wzrost oraz owoce. Z naszej
strony potrzebne jest tylko "tak" z postawą Maryi. Modlitwa
zaś jest tą przestrzenią, którą ofiarowujemy Bogu, a On ją wypełnia
oddając nam Siebie. Wtedy rodzi się w nas prawdziwe SZCZĘŚCIE i pewność,
że "rośniemy" na właściwej Ziemi sprawiając radość Bogu
przychodzącemu do nas codziennie w konkretnych ludziach. Gdy będziemy
uważnie wsłuchani, wiele nauczymy się od Boskiego Mistrza oraz przyprowadzimy
do Niego nowych uczniów - misjonarzy.
-
Siostro Cecylko, serdecznie życzę, by w promowaniu godności człowieka
w Ojczyźnie z wyboru, doświadczała Siostra szczególnego Bożego błogosławieństwa
i codziennie widziała radość na twarzach ludzi przyjmujących z charakterystycznym
dla nich entuzjazmem prawdę o Bożej miłości, która również w ich ciało
"ubrała" swojego Syna!
Serdecznie
dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała:
s. Krystyna Lemańska