wstecz
LISTY | ROZMOWY
|
ŚWIADECTWA
Rozmowa
z siostrą misjonarką Marią Oszczęda (zm. 31.08.2009)
Tym,
co jest najpiękniejsze w pracy misyjnej to bezinteresowność...
- Siostro Mario, przyleciała Siostra z dalekiej Rwandy, żeby po
raz kolejny poprzez wakacyjny odpoczynek nabrać sił do dalszej pracy.
Ale może najpierw niech Siostra powie o swojej drodze w tamtą stronę,
czyli na misje?
|
-
Widziałam, jak przygotowywały się nasze pierwsze siostry do
wyjazdu na misje. Jedna z nich mi powiedziała, że jest to kraj
bardzo biedny. Przy tym wyraziła pragnienie, że dobrze byłoby,
gdyby nas więcej pojechało. Wydawało mi się, że jest to zadanie
bardzo trudne i raczej nie dla mnie. Jednak takie oddanie się
całkowite Panu Bogu pociągało mnie. Towarzyszyłam im modlitwą.
Byłam też na jednej ich parafii, gdzie żegnały się przed wyjazdem.
|
Niedługo
przyjechała do Płocka nasza Przełożona Generalna. (Tam właśnie byłam
na placówce). W czasie rozmowy zapytała mnie, czy chciałabym pojechać
do Rwandy? Byłam tym pytaniem zaskoczona. Miałam tydzień czasu na
modlitwę, refleksję i odpowiedź. Ale przez te dni towarzyszyła mi
tylko jedna myśl: powiedzieć Chrystusowi "tak". I stało
się! Dziś, z perspektywy czasu, który ofiarowałam Bogu poprzez służbę
Czarnym braciom i mimo różnych trudności, jakie niesie życie misyjne,
nie żałuję tego kroku, a nawet mogę powiedzieć, że jestem w pełni
szczęśliwa. Powołanie misyjne to przede wszystkim piękny prezent od
Boga.
-
Co według Siostry jest najpiękniejsze w posłudze misyjnej?
- Według
mnie tym, co jest najpiękniejsze w pracy misyjnej to bezinteresowność.
-
A z jakimi trudnościami Siostra już się spotkała w swojej pracy na
Afrykańskiej ziemi?
- Trudności
są przeróżne, n p. często brakuje wody, światła elektrycznego, nie
przejezdne drogi (zwłaszcza w porze deszczowej), brak dobrych lekarzy,
odległość od Ojczyzny, od bliskich, mówienie prawie bez przerwy w
obcym języku. Nadto rezultaty pracy są często niewidoczne. Zauważam,
że potrzebuję głębokiej wiary w obecność Boga, który wszystko widzi
i mojemu "sianiu" On daje wzrost i owocowanie. Chwytam się
na tym, że nieraz mam za duże wymagania odnośnie wdzięczności i chciałabym
czasami usłyszeć słowo "dziękuję". Z trudem przyjmuję fakt,
ze przekazywane dobro nie zawsze jest wprowadzane w życie. Wtedy przypominam
sobie przypowieść o Siewcy, by ciągle na nowo uczyć się z hojnością
serca rzucać ziarna na każdy rodzaj ziemi.
-
Z pewnością Bóg daje łaskę do trwania mimo przeciwności, ale czy nie
jest tak, że każdy misjonarz - uzbrojony w siłę woli - powinien mieć
też swoją wizję, swój sposób czy język, który pomoże zrozumieć i przyjąć
orędzie ewangeliczne ludziom w tamtej kulturze i zwyczajach. Czy tak?
- Na
pewno trzeba mieć Boża siłę do trwania. Znajomość języka pomaga, ale
gdy chodzi o "swoją wizję", można to różnie rozumieć. Misjonarz
powinien się zatracić, przyjąć kulturę i to wszystko, co jest dobre
od ludzi, do których przybył. Misjonarz powinien pozwolić zmieniać
samego siebie, nie narzucać swojej kultury, czy swojej wizji. Nie
można jechać z planem: "Ja będę ich teraz uczyć, nawracać".
Jestem 20 lat na misjach i patrząc na Rwandyjski sposób bycia i życia,
dochodzę do wniosku, że to ja mam się przede wszystkim nawracać każdego
dnia. Misje uczą mnie pokory, bym dopuszczała Pana Boga do działania
i do głoszenia Orędzia Ewangelicznego na Jego sposób.
-Z
czego Siostra musiała zrezygnować, a jakie osobiste dary wykorzystuje
Siostra do służby w swoim środowisku?
- Wydaje
mi się, że niewiele jest tego, z czego zrezygnowałam. Mówiłam już
o trudnościach dotyczących pracy na Afrykańskiej ziemi. Zrezygnowałam
z lepszych warunków materialnych. "Sprzedałam" zabezpieczenie
bytowe, a kupiłam o wiele więcej: miłość, którą widzę, jak perłę w
oczach prostych ludzi. A jakie osobiste dary wykorzystuję? Może mało
się nad tym zastanawiałam, ale wydaje mi się, że mam dar planowania,
przewidywania i systematycznego realizowania podjętych zadań i to
staram się wykorzystać pomagając ludziom w moim środowisku. Przede
wszystkim chcę być cała dla nich i poprzez bardzo zwyczajne okoliczności,
kontakty chcę dawać świadectwo, że miłujące spojrzenie Jezusa było
motywacją mojego przybycia do nich.
-
Czy zdarza się, że mimo tylu lat pracy w Rwandzie jest Siostra jeszcze
czymś zaskakiwana? Czy w ogóle lubi Siostra być zaskakiwana?
- W życiu
wszyscy w jakiś sposób jesteśmy zaskakiwani i na ogół podobnie reagujemy.
Jeśli nas spotyka coś miłego cieszymy się, a jeśli dotyka przykre
doświadczenie, martwimy się. Ja osobiście - jak już wspomniałam -
lubię planować. Kłopotliwe zaskoczenia męczą mnie. W tym roku zaplanowałam
swój urlop będąc jeszcze w Rwandzie. Po przyjeździe do Polski badania
lekarskie wykazały różne schorzenia. Trzeba było poddać się operacji.
W związku z tym pojawiły się nowe sytuacje, w których musiałam zrezygnować
z własnych planów, a przyjąć nakreślone przez Pana Boga. On teraz
wszystko realizuje po swojemu.
-
W jaki sposób ta "niespodzianka" ubogaciła Siostrę?
Mimo,
że moje plany urlopowe nie potoczyły się tak jakbym chciała, to doświadczyłam,
że wspaniale jest poczuć się rękach samego Pana Boga i Jemu zaufać
do końca.
-
Czyli tegoroczny pobyt w Polsce różni się od poprzednich nie tylko
tym, że nie zrealizowały się Siostry plany. Czy mimo wszystko nosi
Siostra w sercu pewne pragnienia związane z wakacjami i dalszą realizacją
misyjnego powołania?
- Samo
słowo "wakacje" znaczy dla mnie odpoczynek, odejście od
codzienności, czas dany na refleksję nad życiem duchowym, okazja do
wzmocnienia sił fizycznych, by "w zdrowym ciele mógł być zdrowy
duch".
Mimo, że w tym roku musiałam więcej zatroszczyć się o swoją kondycję
fizyczną, wzmocniłam też ducha poprzez odprawienie III Tygodnia rekolekcji
ignacjańskich. Widzę w tym cudowne plany miłującego nas bez granic
Boga!
Pragnę jeszcze odwiedzić moich bliskich i znajomych. Wprawdzie część
osób odwiedzało mnie w szpitalu, ale teraz chcę odwdzięczyć się rewizytą
i uzupełnić te miejsca, gdzie nie zdążyłam. Mam nadzieję, że zdążę,
ponieważ powrót do Rwandy przesunął się w terminie. Oczywiście pragnę
wrócić do "swoich" jako umocniona nie tylko zwyczajnym odpoczynkiem
i - jakby powiedział św. Franciszek - "nakarmionym osiołkiem
- ciałem", ale wzmocniona darem cierpienia. To mi pomoże lepiej
rozumieć ból człowieka i w Jezusowych Ranach szukać uzdrowienia dla
wszystkich zranień.
- Dziękuję Siostrze za rozmowę i świadectwo takiego zaufania Bogu.
Niech w każdej chwili doświadcza Siostra Jego bliskości i prowadzenia
za rękę!
Rozmawiała
s. Krystyna Lemańska