Rozmawia
z nami:
s. Wanda Górska
"Gorąco
modliłam się do Pana Jezusa, żebym mogła być pielęgniarką,
Pan Bóg dał mi łaskę pomagania ludziom."
"Czasem
budzę się nocy o dwunastej albo o drugiej. Wtedy modlę
się na różańcu. Duchem i sercem jestem blisko tabernakulum
w kaplicy. Tam widzę, że On jest żywy w Eucharystii."
|
11
lutego obchodziliśmy XIV Światowy Dzień Chorego, który
ustanowił Jan Paweł II. Ten dzień daje możliwość, by
głębiej zatrzymać się nad tajemnicą ludzkiego cierpienia.
A spotykamy je często na wyciągnięcie ręki, w bliskich,
otaczających nas osobach.
-
Siostro Wando, wiele lat pracowała Siostra
jako pielęgniarka. Czy mogłaby nam coś opowiedzieć o swojej
pracy?
-
Co ja mogę powiedzieć o swojej pracy, o niej najwięcej
mogą powiedzieć moi pacjenci.
-
Ile lat pracowała siostra jako pielęgniarka?
-
Pracowałam 49 lat. Najpierw w Warszawie, w przychodni
na Saskiej Kępie, potem krótko w Radomiu, a jak przeszłam
na emeryturę, to przyjechałam do Mariówki i tu przez
18 lat prowadziłam taki jakby ośrodek zdrowia.
-
Na czym polegała praca siostry w tym Mariówce?
-
Udzielałam pomocy chorym, robiłam maści, nalewki.
Ludzie przychodzili po radę. Nawet do takiego stopnia
mieli zaufanie do mnie, że radzili się, czy mogą brać
lekarstwo przepisane przez lekarza. I tu ludzie zaczynali
mnie nazywać panią doktor. Ja się wewnętrznie złościłam.
Nie lubiłam tego.
-
Czy siostra odwiedzała ludzi chorych w ich domach?
-
Jak było trzeba, to chodziłam dawać zastrzyki i robić
opatrunki ludziom na wsi. Ja bardzo dużo ludziom pomagałam.
Mówią mi teraz, że wiele osób mnie wspomina. Kiedyś
jedna siostra opowiadała, że urzędniczka w Przysusze
wyznała, że wyleczyłam jej nogę. Oparzyła się mocno
gorącym tłuszczem, a tłuszcz powoduje głębokie i trudne
do gojenia się rany. Ja jej to wyleczyłam i teraz
nie ma nawet śladu.
-
Czy siostra leczyła to oparzenie swoimi maściami?
-
Nie, raczej swoim sposobem. (śmieje się)
-
A skąd siostra wiedziała jak leczyć ?
-
Tak nie wiadomo skąd, czasem coś wyczytałam, albo
przez intuicję.
-
Chyba siostra od początku lubiła ten zawód pielęgniarki?
-
Jak przyszłam do Zgromadzenia, to miałam 16 lat i
nie miałam żadnego zawodu. Gorąco modliłam się do
Pana Jezusa, żebym mogła być pielęgniarką, Pan Bóg
dał mi łaskę pomagania ludziom. Zawsze kochałam ten
zawód. Kiedy pracowałam w Warszawie, w przychodni
specjalistycznej, to przez 9 lat mieszkałam w Podkowie
Leśnej i dojeżdżałam kolejką do pracy 30 km.
-
To o której siostra wstawała, aby zdążyć do pracy?
-
Tak po trzeciej w nocy wstawałam, aby się pomodlić.
Potem szłam na kolejkę. W Warszawie byłam na Mszy
świętej, a potem do pracy na 8 godzin. Jakoś Pan Bóg
dopomagał.
-
Jest siostra prawie leżąca. Wstaje tylko na Mszę świętą
do kaplicy. Jak długo trwa taki stan?
-
To już dwa lata, gdy złamałam nogę w biodrze. Wstawałam
z łóżka i upadłam do tyłu. I już nie mogłam sama wstać.
Siostry usłyszały moje wołanie i pomogły wstać. Potem
pojechałam do szpitala i teraz mogę się tylko trochę
poruszać z pomocą balkonika. Sama boję się chodzić.
Zawsze proszę, aby ktoś mnie poprowadził. Pan Bóg
doświadczył mnie też chorobą, której nigdy nie spotkałam
u chorych. Mój język jest taki kołowaty, że nie mogę
wiele mówić, nie mogę nic jeść, jak tylko papki. Przez
całe życie poważnie nie chorowałam, czasem tylko jakaś
grypka. Dopiero teraz doświadczam jak uciążliwa jest
choroba. To Pan Bóg mi dał to cierpienie.
-
Jaką wartość ma dla siostry cierpienie?
-
Mam książeczkę, gdzie jest bardzo ładna modlitwa.
Źle widzę, ale wysilam się, aby to czytać. Jest tam
napisane: Boże Ty mnie kochasz, dlatego, że mi
dajesz cierpienie. Przez to cierpienie można odpokutować
za swoje grzechy, a może też pokutować za innych.
Nikt nie pomógł dźwigać krzyża Jezusowi, a my przez
swoje cierpienie możemy Mu pomóc. Ja mam tu w szufladzie
taką karteczkę o Ojcu Świętym Janie Pawle II i chcę,
aby mi siostra to przeczytała.
-
Dobrze przeczytam głośno: Kardynał Wojtyła,
głosząc rekolekcje w Watykanie zatrzymał uwagę Papieża
Pawła VI przy kompletnej samotności Jezusa w Ogrójcu.
Jedyny raz prosił Bóg ludzi o wsparcie, o pociechę. I
nie otrzymał jej. Wybrani spali, a przecież dopiero co
w Wieczerniku rzucił się im wszystkim do nóg i umywał
je na progu godziny odkupienia. Kardynał z Krakowa nawoływał,
by Papież Paweł VI spróbował dogonić utraconą dwa tysiące
lat temu szansę. Tyle, że Duch Święty zmienił adresata
tej prośby, papieża Pawła VI na Jana Pawła II.
-
My możemy pomagać Jezusowi poprzez swoje cierpienie.
-
To znaczy, że chorzy i cierpiący to są pocieszyciele cierpiącego
Jezusa?
-
Tak, oni mogą w swoim ciele dopełniać cierpienia Jezusa.
Najgorsze te noce, kiedy tak nie śpię. Czasem budzę
się o dwunastej albo o drugiej. Wtedy modlę się na
różańcu. Duchem i sercem jestem blisko tabernakulum
w kaplicy. Tam widzę, że On jest żywy w Eucharystii.
-
Ojciec Święty Jan Paweł II pod koniec swego życia nie
wypuszczał Różańca z ręki, ciągle się modlił.
- Ja zamiast Oficjum mówię cały Różaniec, bo nie mogę
już czytać. Modlę się za swoich pacjentów żywych i
umarłych, za siostry o ducha zakonnego.
Ani z najbliższej rodziny, ani z sióstr, z którymi
składałam śluby zakonne, już nikt nie żyje. Mam już
92 lata. Nie wiem jak długo Pan Bóg będzie mnie trzymał
na tym świecie. Może chce, abym się modliła za siebie
i innych.
-
Co chciałaby siostra przekazać jako swoje przesłanie ludziom,
którzy nie doświadczyli choroby i cierpienia?
-
Zdrowi niech dziękują Bogu. Przyjdzie czas kiedy Pan
Bóg da cierpienie.
-
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała:
s. Małgorzata Seliga
|