powołanieznaki wezwania10 najczęstszych pytań świadectwa rekolekcje


Drogi wezwania są różne. W rozenawaniu Twojej - mogą być pomocne kilka myśli z książki Philippe Madre "Wezwanie Boże"


Bóg, przez łaskę Chrystusa, wzywa każdego człowieka do swojej służby, równocześnie poprzez wezwanie odkrywamy Jego miłość. Tylko chrześcijanie wiedzą dzięki wierze, że ich powołanie ma swój początek w osobie Jezusa, prawdziwe Boga i prawdziwego człowieka w tym, że oddał swoje życie dla zbawienia wszystkich ludzi, aby wszyscy odkryli, że są wezwani przez Boga. W ten sposób otrzymujemy prawdziwy sens naszej egzystencji na ziemi. Pan nie powołuje nigdy w ten sam sposób, bo sposób ten jest związany z osobistą historią każdego z nas. Istnieją jednak pewne kryteria, które mogą pomóc w rozpoznawaniu i w orzekaniu o autentyczności wezwania. Tu również nie ma racjonalnego dowodu, bo właśnie tę drogę przeżywa się w wierze. Ale pewne punkty odniesienia są bardzo istotne i postaramy się je obecnie uwypuklić.

 


5 Paląca konieczność czasów


Bóg, jak się wydaje, teraz wzywa bardziej niż przedtem. Pojawiają się coraz liczniejsze powołania, a rozbudzenie to występuje od niedawna i będzie się ono bez wątpienia dopełniało w przyszłości. Z pewnością Bóg wzywa zawsze, ale obecnie uczestniczymy w nieporównywalnym spotęgowaniu tego "zjawiska".
To określenie może wywołać szok; jest jednak prawdziwe i nie znaczy w żadnym wypadku, że mężczyźni i kobiety końca XX wieku są lepsi lub bardziej "zasługujący" niż ich poprzednicy. Są nawet często słabsi, bardziej zranieni i wrażliwsi na cierpienia (jakiekolwiek by one były) niż przedtem (wynika to ze stwierdzeń lekarzy).
Jednak, wydaje się, że żyjemy w czasach szczególnych, kiedy Pan powołuje robotników na swoje żniwo, bo ono w naszych czasach zapowiada się obfite... A czas nagli. Kościół, ostatni papieże od Vaticanum II, nie przestają przypominać o tym wiernym, zachęcając ich do otwierania się na wielorakie wezwania Ducha Świętego.
Cieszmy się, że żyjemy właśnie w tych czasach, nawet jeśli są naznaczone mrokiem i niepokojem. Jest to "szansa budząca strach "; bo jeśli Bóg nasila swoje wezwania, wydaje się, że czyni je bardziej radykalnymi niż
przedtem i to bez względu na stan (rodzina, życie zakonne), stąd coraz mniej czasu na "oglądanie się wstecz" lub dawanie odpowiedzi wymijających. Na te czasy, o których mówi się, że są czasami ostatecznymi (co wcale nie znaczy że nadchodzi koniec świata, ale że ten okres jest naznaczony niebywałą łaską przygotowującą niespotykany dotąd wstrząs, którego nikt nie potrafi i nie musi sobie wyobrażać), Bóg przygotowuje sobie różnych apostołów.
Należy zauważyć, że "klasyczny" proces drogi duchowej wydaje się u wielu zakłócony... jak gdyby łaska szła dalej lub rozszerzała się inaczej w duszach tych, którzy zwracają się ku Bogu, ku Chrystusowi. Łaski przedtem zastrzeżone dla osób bardzo zaawansowanych w życiu duchowym lub mistycznym, są niejednokrotnie udzielane młodym konwertytom (a nawet jeszcze nieochrzczonym). Jak to rozumieć? Nie oznacza to, że Bóg faworyzuje nasze czasy i że to odwrócenie etapów jest jakimś łatwym rozwiązaniem gmatwaniny problemów lub też jest namiastką życia z Bogiem. Pozostają "w mocy" tak samo wielkie wymagania, bo Bóg pragnie, abyśmy byli świętymi... ale zabiera się do tego inaczej, dodając kontekst "czasów ostatecznych".
Bierzmy więc na serio działanie miłości naszego Pana, a zwłaszcza chciejmy zadać sobie trud rozpoznawania, czego On od nas oczekuje. Każdy z nas bierze udział w zawodach o wielką stawkę. Wymagana jest ta oczywiście roztropność i powinna ona temperować chwilowe uniesienia, które mogłyby nas rzucić na oślep w niewłaściwym kierunku lub na mieliznę. Duch Święty pragnie, abyśmy byli gorliwi i śmiali, ale nie chce byśmy byli samobójcami. W końcu, chodzi o przeżycie przymierza z naszym Bogiem ... a to nie jest drobnostka.


 


5 Trzy ważne pytania


W drodze powołania mogą się pojawić trzy rodzaje sytuacji. Określenie dokładne tej, w której się znaleźliśmy, jest dobrym przygotowaniem do rozpoznawania Bożego wezwania.
1.
Są tacy, którzy czują naprawdę i już od pewnego czasu, że znajdują się na wirażu swego życia. Przeczuwają, opierając się na różnych wydarzeniach, że droga, którą dotychczas szli, napina się jak łuk, obierają więc inny kierunek, na który się nie decydowali. Ich życie, nawet już wyraźnie otwarte na Boga, wydaje im się niewystarczające w swoim sensie lub nieodpowiadające wystarczająco na to, czego oczekują. Stawiają więc pytania: Co robić? Co wybrać? Po co? Dokąd?
2.
Są też tacy, którzy czują, że są pociągnięci w jakimś nowym kierunku lub "zmuszeni" wręcz do konkretnej zmiany ze względu na to, czym żyli do chwili obecnej. Ich pytanie brzmi: "Czym jest wola Boża w stosunku do mnie?" Czy pociąga ich właśnie namaszczenie, czy też pobudza ich do tego pragnienie naturalne?
3.
Są wreszcie tacy, którzy używali już dość sposobów, by się upewnić (na ile można to zrobić), że ich "plan" powołania pochodzi właśnie od Bożej mądrości. Wydaje się jasne, że Bóg ich wzywa w ten sposób, ale wahają się, czy chwila jest odpowiednia, aby zrobić ten krok, czy też trzeba zaczekać aż sprawy bardziej dojrzeją?

 


5 Okres - huśtawka


Tak nazywamy to, o czym już mówiliśmy, gdy zastanawialiśmy się nad przeczuwaniem wirażu w naszym życiu, wirażu wyraźnego, jakkolwiek nie poszukiwanego. Ale przyjrzyjmy się dokładniej owemu sławnemu okresowi - huśtawce.
Chodzi o uświadomienie sobie tego, co obejmuje moje życie i co jest w nim już bardzo pozytywne, a co mnie już nie zaspokaja. Przypomnijmy sobie historię bogatego młodzieńca. Nawet jeśli moje skromne życie przynosi owoce dla Boga, potrzebuje ono czegoś więcej, niekoniecznie intensyfikacji czegoś czy większej aktywności. Chrystus po prostu pragnie zająć więcej miejsca w moim życiu.
Okres - huśtawka nosi w sobie pozytywne niezaspokojenie. Innymi słowy jest to stymulujące pragnienie większego daru z siebie dla Pana, nawet jeśli nie wiem, jak to zrobić. Przeciwnie, niezaspokojenie określane jako negatywne, jest wyjaławiające. Rodzi się ono wówczas, gdy życie z Bogiem nas nuży, kiedy czynimy z niego rutynę, kiedy stajemy się nim zdegustowani lub znudzeni.
W jakiś sposób niezaspokojenie pozytywne nas nie opuszcza, nawet gdy odpowiemy na Boże wezwanie. Dzieje się tak, bo owo niezaspokojenie jest dynamizujące i pokazuje, że potrzebuję zawsze Boga, że On nigdy nie przestaje pociągać mnie ku sobie. Życie z Chrystusem nie jest jakimś konkursem, który za wszelką cenę trzeba wygrać, a po jego wygraniu wszystko się kończy i zostaje poukładane raz na zawsze. Przeciwnie, im bardziej odnajduję Boga, odpowiadając na Jego wezwanie, tym bardziej pragnę dalej z Nim iść. W końcu, w szczerej i odnawianej codziennie odpowiedzi na wezwanie, nie nużymy się, idąc za Chrystusem. Czasem jest się "zadyszanym", nawet zniechęconym... Są to tylko klasyczne pokusy. Ale nużyć się naprawdę nie można, chyba że zbyt oddaliliśmy się od naszego namaszczenia lub od naszej pierwotnej wierności.
Okres - huśtawka daje się dość łatwo potwierdzić w naszym życiu, jeżeli mamy odwagę postawić sobie jasne pytanie. Jego ujawnienie jest ważne, gdyż charakteryzuje ono pracę łaski, jak gdyby Bóg właśnie przygotowywał mnie do przyjęcia światła. Jednak, nie należy zbyt szybko kończyć okresu - huśtawki, kiedy ów czas zdaje się pojawiać właśnie po porażce uczuciowej, zawodowej lub nawet duchowej.
Uwaga na brak roztropności! Porażka pociąga bardzo często za sobą wstrząs wewnętrzny, dający początek dziwnej zmianie podejmowanej jakoby dla "odzyskania równowagi" lub "zaczęcia od nowa, inaczej" albo też po prostu dla "zapomnienia". Nie chodzi bez wątpienia o prawdziwy okres - huśtawkę i nie trzeba wtedy narażać się na wymyślanie dla siebie rzekomych wezwań. Tutaj mogą one odgrywać rolę pragnienia ucieczki.
Jednak niektóre niepowodzenia okazują się wyraźnie "opatrznościowe" w tym sensie, że właśnie czasem z powodu utraty pracy, przyjaźni czy drugiej osoby, łaska Boża pobudza człowieka, aby stawiał sobie szczere pytania i zwrócił się w końcu ku Panu. Niepowodzenie "opatrznościowe" jest ewidentne dla tego, kto je przeżywa lub dla jego duchowego przewodnika.
Ostatni element, który może zmylić rozpoznanie okresu - huśtawki, to sytuacja, gdy ktoś posiada niestały charakter. Niektórzy rzeczywiście mają skłonność do częstego zmieniania miejsca lub działalności, przyjaciół, miejscowości itp. Chodzi tu o niestałość notorycznąˇ Jeśli stwierdzimy, że jesteśmy tacy, uważajmy na nasze niezaspokojenia. Mogą one być jedynie wyrazem naszej psychiki, co nie znaczy, że Bóg nie oczekuje od nas niczego. Po prostu wtedy nasze rozpoznawanie powinno skupić się na innych czynnikach.

 


5 Wydarzenia - znaki


Obiektywne uświadomienie sobie okresu - huśtawki ma swoją wagę: oznacza ono, że nawet jeśli pojawia się niepewność co do mojego wezwania, noszę jednak w sobie większą ilość znaków, o których nie myślę. Percepcja konkretnego powołania nie przychodzi natychmiast (lub przynajmniej dzieje się tak bardzo rzadko). Wymaga to wewnętrznej pracy łaski. Bóg przygotowuje teren, czasem dużo wcześniej, chociaż być może niepostrzeżenie, aby móc w odpowiedniej chwili zebrać owoce, które są już dojrzałe.
Gdy przeżywam okres - huśtawkę, Pan już nie może nie mówić przez pewne wydarzenia. Być może tego na co dzień nie zauważam, ale kiedy moje życie wydaje się wchodzić w wiraż, mogę być pewny tego rodzaju Bożego działania. Pozostaje mi więc szukać wydarzeń - znaków, które są jakby Bożymi drogowskazami mojego wezwania, ale które mniej lub bardziej wymknęły mi się jako takie.
Jestem więc zaproszony do oceny, jeśli to możliwe z pomocą doradcy duchowego - dawnych wydarzeń, które mogą mnie skierować ku lepszej percepcji mojego wezwania. Jednak, mniej tu chodzi o analizę jakichś wydarzeń, a więcej o rozróżnianie ich ciągłości. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony by mówić, że Bóg maluje ścieżkę ludzkiego losu krętymi liniami, to dlatego, że jest jedna linia - nazwijmy ją kierunkowa - ukryta w życiu każdego człowieka. Ta linia uwidacznia się przy okazji szczególnych okoliczności, które dopiero wtedy stają się wymowne.
Wbrew pozorom, wydarzenia będące wyznacznikami życia, nie są niezależne ani ich przyczyną nie jest przypadek. Bóg ma jakby" ukrytą myśl" względem każdego, zaś Jego wszechwiedza sprawia, że niektóre wydarzenia, być może mało ważne lub zapomniane, być może wielkie, stają się w końcu dla nas znakami Jego oczekiwania względem nas.
Jednak, są one znakami w miarę ich ciągłości lub ich zbieżności. Trzeba korzystać z czasu, by docenić tę ciągłość, bo ciągłość ta nie od razu rzuca się w oczy. Nie należy do rzadkości, że pierwsze "dotknięcie" wezwania (to znaczy pierwsze wydarzenia - znaki) pojawiają się w życiu wcześnie: w okresie wczesnej młodości lub w dzieciństwie. Rodzice na tym obszarze nie zawsze prezentują właściwe postawy, natomiast ich rola jest cenna w okresie rozwoju ewentualnego wezwania. Pewna dwudziestojednoletnia kobieta czując się powołaną w dwunastym roku życia do życia konsekrowanego, znosiła, w okresie kiedy zwierzyła się rodzinie z tego zamiaru, z jej strony drwiny i szykany. Dziesięć lat później przeszła przez okres - huśtawkę, ale rozpoznanie pierwszego "dotknięcia" było trudne i bolesne.
Wydarzenia są więc wymowne, jeśli chodzi o nasze wezwanie i pokazują się nam jako znaki, zwłaszcza w okresie - huśtawce. Należy uważać jednak na to, aby zbytnio nie "uduchawiać " i nie widzieć tych znaków wszędzie, szczególnie w okolicznościach, które nam odpowiadają lub zwracają się ku naszym pragnieniom naturalnym.


5 Fałszywe pytania


Poszukiwanie naszego wezwania pozostawia nas często w niepokoju, dopóki nie przyjdzie światło. Te niepokoje, te liczne pytania podbijają nasze serce i nasz rozum. Pokazują się jako ważne, podczas gdy nie są ani zasadnicze, ani priorytetowe, przynajmniej w kontekście naszej prawdziwej drogi. Przeszkadzają nam raczej niż zbliżają do oczekiwanego światła. Mogą nawet stanowić przeszkodę w percepcji tego, co Duch Święty pragnie nam objawić o naszym wezwaniu.
Jednym z klasycznych przykładów jest pytanie o stan życia, wywołujące wiele obaw i energii: życie zakonne czy małżeństwo? Małżeństwo czy życie zakonne? Jest to typowy rodzaj pytania, które jest jak drzewo zasłaniające las. Ogniskujemy w nim swoje obawy i sądzimy, że Bóg powinien mówić najpierw, dając jasną odpowiedź. Ale Bóg nie ma być może ochoty tak postępować, by objawiać to wezwanie.
Aby zachować twarz, narażamy się na oczekiwanie pociągu na niewłaściwym peronie życia... podczas gdy nasz właściwy pociąg wjeżdża na peron sąsiedni i możemy go przegapić.
Miejmy więc odwagę uwolnić się od fałszywych pytań, które nas niepokoją, aby uczynić nasze serce i nasz rozum gotowymi. Uwalniajmy się od obrazów, które nas wypełniają i nastawiajmy się na słuchanie Ducha Świętego. Nie ufajmy również przedwczesnym wykluczeniom: czekajmy aż Pan przemówi do nas w najbliższym czasie, ale włączajmy z góry obszary, które napawają nas lękiem i na których nie chcemy (świadomie lub nie) poznać głosu Bożego: "Panie, pójdę za Tobą, gdzie zechcesz... ale nie tam!" Nasza wewnętrzna gotowość powinna być całkowita, by słyszeć i rozpoznawać to, czego Bóg od nas oczekuje.


 


5 Spotkanie pragnień i wydarzeń


 

Złotą regułą w procesie rozpoznawania powołania jest, aby wiedzieć, że wezwanie sytuuje się zawsze na skrzyżowaniu pewnych pragnień nadprzyrodzonych, wywierających na nas nacisk, i wydarzeń - znaków, którymi żyjemy lub żyliśmy.
Nie ma jednych bez drugich! One jakby się uzupełniają, a Boża Mądrość "organizuje" ich związek ze względu na nasze wezwanie.
Mogę pragnąć być kapłanem. To dążenie ogarnia mnie wewnętrznie obecnie na sposób dość stały, nawet jeśli przedtem doznawało ono "wzlotów i upadków". Ale muszą pojawić się wydarzenia - znaki w postaci np.: spotkań z innymi kapłanami, zbiegów okoliczności uwrażliwiających mnie na kapłaństwo czy też rad osób bezstronnych itd. Jeśli ich brakuje, bądźmy ostrożni!
Wydarzenia prowadziły mnie do konkretnej działalności zawodowej, kwestionowanej przez moje wezwanie, pytam więc siebie czy ta działalność przynależy do mojego powołania. Jestem w tej działalności kompetentny, ale czy jej naprawdę i głęboko pragnę? Jeśli tak, jeśli w modlitwie przyjmuję ją spokojnie, bez lęku czy wewnętrznego oporu, ale w autentycznym i natchnionym porywie... wtedy, tak, bez wątpienia, stanowi ona część mojego wezwania.


 


5Równowaga psychiczna i uczuciowa


Wezwanie, jak zauważyliśmy, nie jest zależne lub ograniczone przez wewnętrzne zranienia czy szczególne lęki, które mogą nam sprawiać ból. Wielu wolałoby się z tego "leczyć", jeszcze przed zajęciem się swoim powołaniem. To jest błąd. Bóg nie czeka aż zostaniemy uleczeni z tego czy innego problemu, aby objawić nam swoje wezwanie, które w pełni stanie się odpowiednią terapią na nasze osobiste trudności.
Ta zasada nie wyklucza jednak roztropności. Rozsądek pozwoli ocenić aktualną sytuację w jej kruchości, aby dojść do wniosku czy jest dobra, czy też nie, czy zrobić wreszcie krok na odcinku tego powołania. Tenże rozsądek zbada także, czy występuje brak zgodności pomiędzy słabością będącą przedmiotem sprawy a formą przeczuwanego wezwania.
Czasem przypadek zdrowotny, zakłócenia równowagi rodzinnej lub uczuciowej, okres przygnębienia, będą mogły na pewien czas spowodować osłabienie i destabilizację równowagi wewnętrznej. Lepiej wtedy, cierpliwie czekając, odłożyć konkretyzację naszego wezwania.
Pewna młoda kobieta, która wyszła z depresji spowodowanej chorobą gruczołu tarczycowego i rozważająca wstąpienie do Karmelu (przykład autentyczny) była gotowa odczekać cierpliwie kilka miesięcy, chociaż jej powołanie jako karmelitanki nie budziło od dawna wątpliwości.
Również przypadek rodziny, która odkryła wezwanie do wstąpienia do jednej ze wspólnot. Wydawało się ono autentyczne, ale dwoje najstarszych dzieci sprzeciwiło się temu. Mimo autentyczności wezwania, wstąpienie do wspólnoty nie mogło być chwilowo brane pod uwagę, aby nie zakłócać równowagi ogniska rodzinnego.



5Traktowanie charyzmatów jako czegoś względnego


Charyzmaty mogą być użyteczne w rozpoznawaniu powołania, ale nie są one nigdy determinujące w wyborze życia na wzór Chrystusa. Należy relatywizować ich udział nie przez podejrzenia, gdy chodzi o "zjawisko" samo w sobie, ale dlatego, że nie są one nigdy wystarczające, aby podjąć decyzję co do kierunku życia. Te rozważania są ważne w ramach odnowy charyzmatycznej, gdzie rodzą się różne powołania i gdzie charyzmatom wyznacza się pierwsze miejsce. Jednak na obszarze, o który chodzi, charyzmaty są zbyt subiektywne, by mogły stanowić pełny wskaźnik rozpoznania... nawet w odniesieniu do tego, co nazywa się charyzmatem rozpoznania, a co nie jest prawdziwym typem bardziej intuicyjnego rozpoznania rozpatrywanego na bazie doświadczenia i opierającego się na darze rozumu.
Proroctwo, otrzymane słowa poznania*, mają na celu tylko potwierdzenie trwałej już intuicji wewnętrznej.
Będą mogły czasem bardziej oświecić, dać uzupełniające uściślenie lub zmobilizować wahających się. Nie będą one jednak nigdy w sposób priorytetowy determinujące w rozpoznawaniu powołania.


*Le charisme de connaisanca (Charyzmat poznania), Philippe Madre, Editions du Lian de Juda, 1985.

 

 


5 Bać się wezwania czy je pokochać?


Jest czymś normalnym, gdy w obliczu dostrzeżonego wezwania, pojawia się lęk przed nowym horyzontem, który otwiera się przed nami razem z obszarem nie znanych spraw i rzeczy. Ale miejmy ufność w Bogu: On da nam możliwości kochania tego, do czego nas wzywa, nawet jeśli potrzebny nam będzie czas aklimatyzacji. Ważną rzeczą jest wiedzieć, że Bóg nigdy nie forsuje naszego sumienia i nie zadaje gwałtu naszej wolności. Nie możemy potraktować Jego wezwania jako ciała obcego w naszej osobowości, w naszym życiu. Nawet jeśli wezwanie to początkowo nas zaskoczy, jest ono przeznaczone dla naszego szczęścia i naszej świętości.
Niektórzy od razu pokochają swoje powołanie, dla innych nie będzie ono takie, jak" grom z jasnego nieba", ale w końcu nadejdzie. Wierność otrzymanemu wezwaniu otwiera na radość. A Bóg pragnie przecież naszego szczęścia.

 

 


5 Nie czekać, aż będziemy gotowi!


Uczucie bycia wystarczająco gotowym, aby odpowiedzieć na wezwanie, należy do rzadkości. Ogólnie, nie czujemy się wystarczająco gotowi i jest to uczucie normalne, które jednak należy oddalić. Jeśli robimy z niego pretekst, aby wycofać się lub niepotrzebnie je odłożyć, podczas gdy jest ono wyraźne, ogarnie nas smutek.
W każdym razie nie będziemy mieli nigdy wystarczającej pewności, by rzucić się w przygodę powołania. Jeśli zdobycie tej pewności warunkuje naszą odpowiedź, jesteśmy na błędnej drodze.
Gdyby Bóg, aby wezwać człowieka do swojej służby, czekał aż będzie on zupełnie gotowy, nie miałby robotników na swoje żniwo.

 

 


5Skok w wiarę


  Nawet gdy jesteśmy przekonani o naszym wezwaniu danie odpowiedzi zakłada zawsze doświadczenie skoku w wiarę. Jest to tak, jakby postawić stopę na nieznanej ziemi, nie wiedząc nigdy na pewno, co się przeżyje i jak się przeżyje. Trzeba, abyśmy stanęli mężnie wobec tego skoku w nieznane, który może okazać się skuteczną szkołą ufności w Bogu.
Jest to doświadczenie jednocześnie wspaniałe i trudne, bo ten skok w nieznane (a nie w pustkę), jest jakby szczytem "tak" jakie mam powiedzieć Bogu. Wydaje się, że im bardziej będę przeżywał ten skok w wiarę i ufność, w zawierzenie, tym moje początkowe "tak" będzie głębsze i owocniejsze będzie moje życie z Panem. Ale jeden warunek: jeśli tylko wytrwam w tym "tak"!
Istnieje jakby relacja proporcjonalności pomiędzy jakością mojego skoku w wiarę (w nieznane), a więc jakością mojego "tak" danego Bogu, a owocnością mojego "wybrania".
Tu również Maryja jest wspaniałym przykładem.
Ona, która została zaproszona do dania odpowiedzi na wezwanie anioła, doświadczyła tego skoku w wiarę. Uczyniła to z takim zaufaniem, z takim zawierzeniem, że Jej "fiat" było całkowite, a Jej życie niesłychanie owocne.To właśnie przez Nią bez wątpienia możemy wypraszać sobie tę łaskę ufności, aby nas rzuciła, jako dzieci w rękach Ojca, tam, gdzie On nas potrzebuje.

 


 

powołanieznaki wezwania10 pytańświadectwa rekolekcje


Dom Generalny: Mariówka 3, 26-400 PRZYSUCHA tel. (0 48) 675 17 28 sluzki@op.pl