Rozmowa
z siostrą misjonarką
|
Rozmawia
z nami:
s. Katarzyna Grzybowska
"Jako
misjonarka nie tylko daję, ale jeszcze więcej otrzymuję.
Obdarowanie jest obopólne."
|
- Siostro Kasiu, siostra
już ponad dziesięć lat temu opuściła Polskę, aby zostać
misjonarką w Rwandzie.
Obecnie siostra ma wiele obowiązków - "ręce pełne
pracy". Czy Siostra mogłaby w kilku słowach opowiedzieć
o sobie i o tym, czym się zajmuje na codzień?
-
Pochodzę z niewielkiej wioski położonej na południu
województwa warmińsko-mazurskiego. Od prawie 20 lat
jestem szczęśliwą siostrą Służką, a od 15 (z pięcioletnią
przerwą na studia teologiczne w Rzymie) jeszcze szczęśliwszą
misjonarką w Rwandzie. Obecnie od trzech lat jestem
w naszej placówce misyjnej w Karama oddalonej o 15 kilometrów
od najbliższego miasta. Moją podstawową misją jest formacja
postulantek. Została mi również powierzona piecza nad
formacją juniorystek. Poza tym mam pod opieką prawie
300 sierot, którym pomagamy regularnie w ramach akcji
Adopcja Serca. Należę również do zarządu naszej Delegatury
Afrykańskiej i jestem jej sekretarką, z czym wiąże się
sporo pracy biurowej i tłumaczeń.
|
- Kiedy po raz pierwszy zrodziła się myśl o takiej
drodze powołania?
-
Po raz pierwszy moje stopy dotknęły ziemi rwandyjskiej
we wrześniu 1991 roku. Moje powołanie misyjne zrodziło
się jednocześnie z powołaniem do życia zakonnego pod
wpływem lektury książek religijnych o tematyce misyjnej.
Było to w ostatnim roku nauki w liceum. Potem rozpoczęłam
studia lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim.
Po kilku miesiącach nauki odżyło we mnie pragnienie
poświęcenia mojego życia Bogu. Nie znałam osobiście
żadnego Zgromadzenia i nie myślałam wcześniej o takiej
formie realizacji mojego życiowego powołania. Poprosiłam
moją ciocię Wizytkę o pomoc w znalezieniu Zgromadzenia
maryjnego i pracującego na misjach. To dzięki niej nawiązałam
kontakt z siostrami Służkami NMPN wPodkowie Leśnej.
Podzieliłam się z siostrami moimi pragnieniami, obejrzałam
zdjęcia z misji sióstr w Rwandzie, przeczytałam życiorys
misjonarki s. Barbary Wiatkowskiej, która zginęła tam
w wypadku samochodowym. To było dla mnie potwierdzeniem,
że Pan wzywa mnie tu właśnie, żeby "przejąć pałeczkę".
-
Jakie są 3 najważniejsze odkrycia przyniósł kontakt
z ludnością Afryki?
-
Afryka nauczyła mnie bardzo wiele. Ale jeżeli muszę wybrać
tylko trzy najważniejsze odkrycia to wybieram następujące:
-
Rwandczycy pomogli mi zrozumieć, że najważniejszy
jest drugi człowiek, relacja. W odniesieniu do człowieka
nie używają oni czasownika być, ale
być z . Zabieganemu i zaaferowanemu
czasem misjonarzowi przypominają, że nic w życiu nie
może zastąpić bycia z innymi.
-
Jako
misjonarka nie tylko daję, ale jeszcze
więcej otrzymuję. Obdarowanie jest obopólne.
-
Pomimo
iż staram się zbliżyć do ludzi, mówić ich językiem,
to zawsze pozostanę umuzungu, tzn. białą,
tą, która ma pieniądze, jest bogata i ma niejako obowiązek
dawania. Bardzo mnie boli ta stale wyciągnięta ręka
w kierunku białego, czy jest potrzeba czy nie.
- Chociaż Jezus powiedział, aby, idąc głosić Dobrą
Nowinę, nie brać "dwóch sukien", to jednak
w życiu codziennym potrzebujemy wiele rzeczy. Które
z nich są najbardziej niezbędne dla misjonarza Czy moglaby
Siostra wyliczyć chociaż dziesięć?
-
Uwazam, że dla misjonarza niezbedne są:
1.
Biblia
2. Różaniec
3. Brewiarz
4. Wspólnota
5. Zdrowie
6. Woda do mycia i do picia
7. Dobre łóżko do spania
8. Karty, warcaby, puzzle i inne gry na rekreację
9. Mocny samochód
10. Cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość....
-
Czego europejski katolik może nauczyć się od katolika
rwandyjskiego?
-
Przede wszystkim wielkiego zaufania Opatrzności Bożej
w sytuacjach skrajnych. Większość Rwandczyków nie zarabia
nawet dolara na dzień, a tu trzeba wyżywić wielodzietną
rodzinę. A jeżeli dojdzie do tego susza, tak jak w ostatnim
okresie (większość ludzi żyje z uprawy roli), to do
wielu domostw zagląda głód. Dorośli jedzą raz dziennie,
albo i nie. Ale jak wytłumaczyć dziecku, że nie ma jedzenia?
W tych trudnych sytuacjach, kiedy trzeba walczyć żeby
przeżyć, podziwiam ich zaufanie Opatrzności Bożej. Kiedy
umrze dziecko to nie robią tragedii, bo ono odeszło
do Boga.
- Siostra uczyła w szkole. Czy uczniowie tam ściągają?
Przez
trzy lata uczyłam katechezy w szkole średniej w Cyangugu.
Egzaminy są najczęściej pisemne i oczywiście uczniowie
ściągają. Nie da się upilnować ponad 60-osobowej klasy.
Ale trzeba też przyznać, że mają bardzo dobrą pamięć.
W Rwandzie uczniowie nie mają podręczników. Nauczyciel
pisze na tablicy streszczenie lekcji i uczniowie uczą
się tych notatek, najczęściej na pamięć. Miałam wiele
takich przypadków, kiedy uczniowie podczas egzaminu
napisali słowo w słowo to, co podałam im jako moje streszczenie
(nawet przecinki i kropki!). Na początku myślałam, że
ściągają, ale potem przekonałam się, że oni po prostu
nauczyli się tekstu na pamięć!
-
Czy w Rwandzie dużo młodych odkrywa w sobie wezwanie
do życia konsekrowanego? Jak Siostra mogłaby scharakteryzować
te powołania?
-
Podczas gdy w Europie (zwłaszcza zachodniej) liczba
powołań do życia zakonnego gwałtownie spada, w Rwandzie
jest ich rozkwit, zarówno do Zgromadzeń męskich jak
i żeńskich oraz do jedynego w kraju Wyższego Seminarium
diecezjalnego. Inaczej trochę odbywa się formacja w
Zgromadzeniach męskich, dlatego też chciałabym odpowiedzieć
na to pytanie na podstawie kontaktu z kandydatkami zgłaszającymi
się do naszego Zgromadzenia. Formacja kandydatek trwa
bardzo długo. Jest to związane ze słabym poziomem intelektualnym
zgłaszających się dziewcząt (moja praca w postulacie
to na razie codzienne lekcje języka francuskiego), ale
również z motywacjami wstąpienia, które czasem trudno
rozszyfrować nawet po latach. W Rwandzie bycie kapłanem
czy siostrą zakonną to duży awans społeczny. Taka osoba
już nie musi się martwić o to, co jutro będzie jeść,
co na siebie włoży, skąd weźmie pieniądze na szkołę
itp. To nie znaczy oczywiście, że nie ma takich dziewcząt,
które wybierają życie zakonne dla Chrystusa i dla Jego
Królestwa i które pięknie realizują to powołanie w życiu
codziennym.
-
Jakie znaki, wewnętrzne "wskaźniki", mogą
być pomocne dla młodych ludzi w rozpoznaniu powołania
misyjnego?
-
W dzisiejszych czasach młodzi ludzie mogą realizować
swoje powołanie misyjne nie tylko jako osoby konsekrowane,
ale również jako wolontariusze świeccy. Ale dla mnie
osobiście misje są nierozerwalnie związane z wiarą,
one same w sobie już są aktem wiary, pragnieniem niesienia
dobrej nowiny o zbawieniu w Chrystusie i przez Chrystusa
aż po krańce ziemi. Jeżeli zabraknie tego aspektu religijnego,
to misje ograniczają się do działalności społecznej,
czy charytatywnej. Jako podstawowe znaki powołania misyjnego
wskazałabym więc miłość do Boga i do drugiego człowieka,
zwłaszcza do tego, do którego dobra nowina o zbawieniu
jeszcze nie dotarła.
-
Bardzo dziękuję za rozmowę!
|
|
Przeczytaj:
s.
Elżbieta Śmieciuch
(2005/11)
|